wtorek, 7 czerwca 2016

Polskie znaczy......

To nie jest tak, że uciekałam od tego tematu.Temat leżał sobie spokojnie i czekał aż zmądrzeję, dojrzeję i złagodnieję. Nie wiem, czy zmądrzałam, ale mój stosunek do świata- a w tym do rodaków w Edynburgu - stał się o niebo wyrozumialszy i wyważony.
Zgadza się- ten temat to Polacy w Szkocji czyli ziomale na obczyźnie czyli polskie oblicze Edynburga.W tej kwestii znakomite zastosowanie znajduje w moim przypadku buddyjska zasada: "nie trwaj przy swoich przekonaniach". Moje przekonania odnośnie Polaków w Edynburgu ewoluowały, i to raczej nie dlatego, że moi ziomkowie ulegli jakiemuś przeobrażeniu- to ja się zmieniłam- głowa się bardzej otworzyła, wiatr znad Atlantyku wywiał z niej przesądy i uprzedzenia, które wobec własnej nacji są tak samo szkodliwe jak wobec innych, horyzont się poszerzył i ujrzałam to, co na początku pobytu w Szkocji było dla mnie niezauważalne, albo wręcz niewyobrażalne.
Istnieje pewna medialna skłonność do wyliczania polskich grzechów głównych, brania pod lupę mentalnych słabości i etykietowania tego, co podobno "typowo polskie". Uległam i ja tej wątpliwej modzie, przyglądając się początkowo polskości na obczyźnie ukradkiem i z niesmakiem. Polskość w Edynburgu była w moim odczuciu reprezentowana głównie wszechsłyszalnym słowem "kurwa"  wraz z pochodnymi oraz wszechwidzialnym dresem marki adidas.
Stronię w moich refleksjach od uogólnień i statystyk.To, co piszę, ma źródło wyłącznie we własnych doświadczeniach. Jedną statystyką jednak się posłużę:otóż to właśnie Polacy mają najwyższy pośród mniejszości w WB wskaźnik zatrudnienia i najniższy wskaźnik  korzystania z zasiłków. 
Polski dynamizm i operatywność  to fenomeny, którym przyglądam się na codzień.
Na powierzchni o wiele mniejszej niż pobliski supermarket, w polskim sklepie"Stodola" można kupić wszystko od kosmetyków i lekarstw począwszy a na wędlinach skończywszy, które to produkuje  w Glasgow kolejny dynamiczny Polak.
W  polskim sklepie  "Taste of Poland" na Leith Walku- ulicy o najbardziej multikulturowym charakterze- można znaleźć to wszystko, co w "Stodole", a jeszcze zaopatrzyć się w polskie pisma i książki, zrobić przelew, a na koniec zupełnie gratis dostać kawę lub herbatę albo i paczkę pierogów- tak spontanicznie i spod serca.
Edynburska Polska ma dla mnie twarz Ani-animatorki naszej Community- dla  której nie ma spraw nie do załatwienia, nie do zorganizowania i problemów nie do rozwiązania. Ani-której bezinteresowna pomoc sprawiła, że Edynburg stał się mnie i Agacie jeszcze bliższy i bardziej przyjazny.
Ania
                                                   
Nasze oblicze Szkocji to też  Gabrysia, której pojawienie się na naszych czwartkowych spotkaniach potraktowałam jak prezent od losu, bo nie wierzyłam, że mogę spotkać tu w Edynburgu kogoś, kto jest prawie w tym samym wieku i kto ma zbliżone do mojego podejście do świata i ludzi. Z Gabrysią przegadałam niejedną godzinę i mimo, iż znamy się krótko, to wspólnych doświaczeń z przeszłości starczyłoby na wieloletnią przyjaźń.
Gabrysia

Polska w Szkocji  to także-niestety już nieobecni w Edynburgu-sasiedzi z naprzeciwka: Paulina, Przemek i Antoś, którzy mogliby dostać złoty medal w konkursie na najlepsze sąsiedztwo. Antosia zawsze będziemy nosić w sercu, a  ruskie pierogi i łazanki Pauliny- niestety pozostaną tylko wspomnieniem....
                                                                Antoś
Ta Polska to także nasi sąsiedzi z parteru- zawsze zadbana pani Janina z cudną "ślunską godką" rodem z Rybnika i jej bardzo uprzejmy syn Piotr z podręcznikową kindersztubą.
Polska w Edynburgu to także dzieci z pobliskiej szkoły- zawsze ubrane i wyszykowane, o których Elke mówi, że są o wiele lepiej wychowane niż szkockie- nie wchodzą w butach  i wyrzucają papierki do kosza.
Polskie oblicze Edynburga- to także Paweł, który pracuje z Wiesiem i który zmierzył Szkocję wzdłuż i wszerz i którego rekomendacje odnośnie szlaków, zabytków i knajp pomogły nieraz w naszym odkrywaniu Szkocji. Bo Paweł, podobnie jak Monika- też pracująca z Wiesiem, podobnie jak Grzesiek, syn Gabrysi,i jego żona Kasia- jeżdżą, zwiedzają, oglądają tak, jak robi to większość tutejszych Polaków ciekawych świata i ludzi.
Polska szkocka to także dziewczyna siedząca za mną w autobusie, która na odcinku między Ocean Terminalem a Leith Walkiem stworzyła przez komórkę polskiego startr- upa na szkockim rynku sprzątaniowym.
Szkocka polskość to także rodzice moich uczniów, wychowujący dzieci w rozsądnym balansie między tym co nasze, a tym co wielokulturowe.
Polska po szkocku ma także twarz polskiego kierowcy, który zajął pierwsze miejsce w konkursie na najlepszego kierowcę komunikacji publicznej w Szkocji, a w całej Wielkiej Brytanii miejsce drugie.
I tak siedzę sobie tu nad Wisłą i myślę, że dane mi jest doświadczać polskości pionierów i wędrowców, polskości pozawarszawskiej i pozapolskiej i że może zostawienie w spokoju polskiej polityki i historii  uruchamia zupełnie inne cechy, o których się nawet Polakom nie śniło........
Że może uwolnienie się od tej czasami bardzo trudnej spuścizny pozwala na ukazanie zupełnie          nowych, polskich cech takich, jak zaradność,gospodarność, zdrowa ambicja i zdrowy rozsądek, a nade wszystko pozwala na naszą cechę, którą kocham najbardziej-na bycie ludzkim, na pozostawianie sporego marginesu na spontaniczność, kreatywność, na "jakoś to będzie" w najlepszym wydaniu- których to cech oby nie zniszczyły bardzo zachodnie procedury, regulacje i ograniczenia.
Polacy to także prawie za każdym razem słyszane przeze mnie zdanie,będące reakcją na to, że jestem"from Poland": "Polish? Great! I've polish friends".I to bez względu na to czy rozmawiam w supermarkecie z  kasjerką Anitą z Ghany, czy w bibliotece  z Sandrą z Katalonii czy ze starszym,eleganckim Szkotem, którego dom graniczy z cmentarzem, na którym są pochowani polscy żołnierze.
I  tż sobie myślę, że gdybym dalej podążała tą drogą, co na początku czyli drogą wymądrzającej się pani profesor z Warszaw(k)i/y to pewnie bym nie dostrzegła tego różnorodnego, świeżego i atrakcyjnego, polskiego oblicza Edynburga.
                                              Dom miłego pana, który ma"polish friends"....
                                            .....i groby polskich żołnierzy.