czwartek, 17 sierpnia 2017

Opowieści z szycia wzięte




Mój wpis o Wiesiowym szyciu przy ulicy Ostów zebrał tyle ciepłych komentarzy, że postanowiłam pociągnąć tę opowieść dalej. W końcu przedmioty- tak jak ludzie- też mają swoją historię.  
W jednym z komentarzy pojawiło się pytanie, czy Wiesio szył również dla mnie. Oczywiście, absolutnie i po stokroć tak. Nie tylko dla mnie, ale i dla Agaty. Do tej pory moja warszawska szafa pełna jest kreacji usztych przez mojego męża.
Jedna z nich odbyła niedawno wędrówkę do Edynburga. Mam tutaj przeuroczą znajomą- Mary z Ghany, mamę Stewarta. Jestem zawsze pod wrażeniem jej barwnych strojów, nieustającej pogody ducha i uśmiechu. Jadąc w czerwcu do Warszawy pomyślałam sobie, że chyba mam coś dla niej w swojej przepastnej szafie. Chodziło mi o sukienkę, którą Wiesio uszył kiedyś dla mnie na wesele swojej kuzynki. Zresztą weselne kreacje moje i Agaty- to oddzielny temat. Oj, zebrałaby się kolejna szafa...
Przywiozłam tę sukienkę do Edynburga i podarowałam Mary-  była zachwycona i powiedziała, że będzie ją nosić do kościoła, czym mnie bardzo wzruszyła. Dostałam też zdjęcie, na którym widać, że Mary i Wiesiowa sukienka bardzo do siebie pasują.
Mary w Wiesiowej sukience w drodze do kościoła....
...
....i ja w drodze do Szwagra
   
Tak, tak- Wiesiowe dzieła trafiły w różne miejsca i można by rzec- czasami były to "ciuchy z misją". Od lat nasza rodzina wspiera edukację pewnej nepalskiej młodej damy o imieniu Dolma. Swego czasu przekazaliśmy do Nepalu paczkę z Wiesiowymi sukienkami, spódnicami i bluzkami. Bo bez względu na szerokość geograficzną-nie samą edukacją człowiek żyje.
Wieść gminna głosi, że w Wiesiowej sukni balowała na Sylwestra żona prezydenta Słowacji-niestety nie możemy podeprzeć się żadnym zdjęciem, ale słowaccy kontrahenci Wiesia zarzekali się, że tak było.
Swego czasu otrzymał Wiesio również takie zlecenie, od którego mnie osobiście ręka (a raczej igła) by zadrżała, a to ze względu na osobę klienta. Owym klientem był Jerzy Urban. Uroda męska - jak mawiała Maria Czubaszek- nienachalna, a proporcje też dla amatorów....Wiesio miał uszyć dla Urbana strój...skate'owca- czyli wielką bluzę i spodnie z obniżonym krokiem- do jakiegoś programu w telewizji. Urban podobno był zachwycony, choć mogę sobie wyobrazić, że wyglądał co najmniej karykaturalnie. Niestety, również w tym wypadku nie mamy zdjęcia- przeczesałam internet i nie znalazłam.
Wracając do pytania o szycie dla mnie- ilekroć ktoś mnie o to pyta, mam przed oczami taką scenę: wracamy latem z Agatą z Ciechocinka do domu. Otwieram drzwi i widzę mojego męża trzymającego w jednym ręku bluzkę,a w drugim spodnie. To jedno z piękniejszych wspomnień związanych z Wiesiowym szyciem. Byłam bardzo wzruszona takim powitaniem.
Oddzielny rozdział to Wiesiowe szycie dla Agaty. Nie jest to łatwe zadanie, bo Agata ma specyficzną budowę i dopiero tu w Szkocji jestem w stanie obkupić ją bez problemu w niezbędną garderobę- w Warszawie dostanie czegoś dla niej graniczyło z cudem. Pamiętam jedno z rodzinnych wesel . Agata dochodziła do siebie po ciężkiej chorobie i dwóch operacjach. Jej widok w tęczowej sukience był świadectwem  powrotu do normalności, do zdrowia, do życia...Wyglądała jakby miała na sobie niebo.
W tęczowej sukience...

Tak jak pisałam- moja szafa jet pełna Wiesiowych wyrobów, z których niestety w większości już wyrosłam... Staram się stopniowo przekazywać je dalej, jak choćby dwie sylwestrowe kreacje, które powędrowały do Joasi, a do Agnisi sukieneczka w kropeczki, znakomicie podkreślająca jej nieprzemijającą dziewczęcość. Traktuję to jak spuściznę, mając nadzieję, że może po latach któraś z rodzinnych młodych dam, mając na sobie Wiesiową kreację westchnie: "Ach, ten Wujek Wiesio to miał dryg ...".

Ech szycie....


Wiesiowe sukienki-na każdą okazję...
...w każdym towarzystwie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz