wtorek, 11 lipca 2017
Opowieści z ulicy Ostów
Od dawna nosiłam się z zamiarem napisania o tym, co szyje Wiesio. Bo szyje dużo i zupełnie co innego niż w Warszawie. Znosi mi czasem różne opowiastki, ścinki, kawałki, które aż się proszą, żeby je obrębić, wykończyć i dopasować.
Pracownia, w której Wiesio jest zatrudniony, mieści się przy wąskiej uliczce edynburskiego Newtown, gdzie pokojowo obok siebie egzystują butiki, restauracje, baaardzo drogi jubiler, wytwórca kiltów (Kilt maker) o jakże swojskim nazwisku Jakubowsky i inni rzemieślnicy, których praca jest podobnie jak Wiesiowa doceniana i wysoko ceniona. Na papierosa (niestety) Wiesio wychodzi sobie na tyły znanej restauracji "Cafe Rouge", wymieniając ploteczki z zatrudnionymi tam rodakami. Uliczka przy której mieści się Tailors Ltd to położona w sercu miasta Thistle Street- czyli ulica Ostów- rośliny, która jest symbolem Szocji.
Przychodzą tam klienci z różnymi zamówieniami, o których się filozofom nie śniło. Trzon Wiesiowej klienteli stanowią panowie o fantazji i wymaganiach daleko większych niż panie, którym przypisuje się naturalną skłonność do strojenia się i wydziwiania.
Jakiś czas temu pojawiło się u Wiesia dwóch młodych, eleganckich panów- jak się okazało gejów, szykujących się do ślubu, który miał się odbyć w Kopenhadze. Przeciętnemu panu młodemu wystarczyłby standartowy garnitur, no może z tweedu czy innego szlachetnego materiału, ale tu chodziło o coś daleko bardziej wysmakowanego. Otóż Wiesio musiał uszyć żakiet- mocno dopasowany, zapinany rzędem guzików na ukos- trochę przypominający krojem mundury Rzeczpospolitej Obojga Narodów. O taki, tylko bardziej na skos i z tartanem- czyli wzorem, który my zwykliśmy byli nazywać "szkocką kratką":
Jaką kreację miał(a ) pan(na) młody/a? Nie wiem.
Jednym z największych wyzwań- jak do tej pory- było sprostanie wymogom innego pana młodego, który też zamówił sobie u Wiesia żakiet- niby nic takiego, ale ponoć diabeł tkwi w szczegółach...Owym diabelskim detalem okazała się być podszewka, robiona na zamówienie z nadrukowaną na niej mapą okolic, z których pan młody pochodził (!).Wszyć podszewkę- żadna sztuka, ale klient zażyczył sobie, aby nazwa miejscowości , gdzie się urodził znajdowała się w konkretnym miejscu- czyli np. koniecznie na wysokości serca, ale broń Boże nie na wysokości siedzenia. Wiesio cały w nerwach przyniósł podszewkę do domu, rozpracowując logistycznie jej ułożenie. Koniec końców operacja zwieńczona została sukcesem i klient wyszedł zachwycony.
Bywają też sytuacje zaskakujące, wymagające tyleż samo bycia "open- minded" co profesjonalizmu. Pewnego razu przyszedł do Wiesia czarnoskóry młodzieniec chcący dokonać poprawek w swojej garderobie. Udał się do przebieralni, a następnie wyszedł w sukience, zażyczywszy sobie stosownych przeróbek. Przyniósł jeszcze jedną kreację, którą również założył mając na sobie adidasy pokaźnych rozmiarów.
Znakiem firmowym Szkocji i Szkotów jest kilt- spódnica w kratę, której wzór oznacza przynależnośc do konkretnego klanu. Ale szkocki strój narodowy, to nie tylko sam kilt- do niego przynależy wiele innych elementów jak buty, skarpety, torba (sporran), ozdoby, nakrycie głowy no i oczywiście żakiet. Stroje są często przekazywane z pokolenia na pokolenie i liczą sobie setki lat. Taki to właśnie dwustuletni żakiet doprowadzał kiedyś Wiesio do użytku....Materiał, który przetrwał tyle lat, noszony przez kolejne pokolenia- niejedną mógłby opowiedzieć historię.
Zdarzają się też klienci szczególni- jak pan na wózku o asymetrycznej z racji niepełnosprawności sylwetce, daleko odbiegającej od typowej. Pan też szykował się na ślub i oczekiwał, że mimo wszystko żakiet będzie leżał "jak ulał". No i leżał.....
No i wreszcie na koniec klient najznamienitszy- Niedźwiedź Wojtek- na którego pomnik Wiesio uszył flagę....
I takie to opowieści o szyciu. Mam nadzieję, że nie ostatnie, bo tyle jeszcze szycia przed nami....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz