Obok psiego świata istnieje w Szkocji niezwykle urozmaicony i wdzięczny koci świat. Kociemu życiu przyświeca tu odmienna zasada niż u nas- kotom wolno chodzić luzem i się rozmnażać, przy czym należy zaznaczyć, że bezdomne koty tu nie istnieją. Wszystkie szwendające się w naszym “community garden” egzemplarze należą do kogoś, podobnie jest z Mruczkami łażącymi po ulicy i wysiadującymi na cudzych klatkach.
Mamy oczywiście w okolicy bardzo zaprzyjaźnione kocurki, którym nadaliśmy nasze, swojskie imiona.
Na czele naszych ulubieńców stoi Czikuś (od ang. Cheeky- bezczelny, sprytny), kot naszej sąsiadki Elke,mieszkającej piętro niżej. Czikuś to tzw.kot nad koty albo koci samiec alfa. Pokaźnych rozmiarów, nie chodzi tylko kroczy, ogon ma zawsze w pionie, a wąsy sterczą mu zawadiacko. Jest niezwykle rozmowny, choć może nie przytulaśny i nie przymilny. Kiedy biorę go na ręce, w jego ślipiach widzę panikę, a w przeraźliwym “miauuuuuuuuuuu” słyszę dezaprobatę- no cóż, typowy macho- nie będzie się czulić. Zagląda do nas od czasu do czasu- szczególnie wtedy, kiedy jego pani wyjeżdża na dłużej i chce sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś się u nas nie schowała. Miauczy wtedy pod naszymi drzwiami, żeby go wpuścić, a kiedy już wejdzie - z podniesionym ogonem obchodzi statecznie wszystkie pokoje, zaglądając, czy nie ma tam Elke, a kiedy poszukiwania nie przynoszą rezultatu-ucina sobie drzemkę na Agacinym łóżku albo miauczy żeby go wypuścić. Czikuś to kot honorowy i nie da rady go przekupić Whiskasem czy innym kocim przysmakiem- wie gdzie ma michę i nie dojada u sąsiadów.
Czikuś-kot nad koty |
Kocim fenomenem jest dla mnie mieszkająca w jednym z pobliskich domków Panna Puchatka. Nazwaliśmy ją tak ze względu na długie i bardzo puchate futerko. Kiedy idziemy w stronę przystanku, wypatrujemy, czy gdzieś na słoneczku nie wygrzewa się nasza pupilka. Jeśli jest- to mówimy do niej “Dzień dobry pani sąsiadko”, a ona niezmiennie, słysząc te słowa wstaje, wychodzi na ulicę, zaczyna się łasić czyli po prostu serdecznie wita się z sąsiadami. Mieliśmy obawy, czy nie zapędzi się zbyt daleko, idąc za nami, ale nie - odprowadza nas kawałek i wraca - zna granice swojego kociego świata.
Puchatka- sąsiadka |
Parę domów dalej od Puchatki mieszka Kocio Dymcio, który nazwę zawdzięcza swojemu
niezwykłemu futerku w tonacji “siwy dym”. W przypadku Dymcia mam czasem rozdwojenie jaźni- wydaje mi się, że widzę go jednocześnie w trzech różnych miejscach. W każdym razie Dymcio jest na pewno kotem włóczykijem, może w trakcie wędrówek zostawia gdzieś po drodze swoje geny, z których potem wyrastają dymciowe klony. Dymcio, jak ma humor, zadaje się z nami i ociera o nasze nogi, a jak nie, to ze stoickim spokojem gapi się na nas, jakby chciał powiedzieć :”Dziś możecie sobie tylko popatrzeć”.
Dymcio do patrzenia |
....i do głaskania |
Bardzo dekoracyjnym egzemplarzem i też sąsiadem Puchatki jest Rudek, który w konkursie na oryginalność umaszczenia mógłby wygrać z niejednym tygrysem. Rudek ma jakąś misję specjalną, bo od pewnego czasu zapędza się do naszego ogrodu i układa w skrzynce z sadzonkami truskawek- może ich pilnuje? Ciekawi jesteśmy, co na to Czikuś, bądź co bądź to jego teren i nie będzie mu jakiś rudzielec na truskawkach siedział....
Rudek- wielbiciel truskawek |
Nasza lista byłaby niepełna, gdybym nie wspomniała o koteczce- sąsiadeczce z parteru, która jest dla Agaty substytutem naszej warszawskiej Puszki. To Trikolorka- taka jak nasza Kicia, tyle że o wiele bardziej płochliwa i nieufna. Agata nie ustaje w próbach zaprzyjaźnienia się z nią- jak na razie bez powodzenia. Musimy zadowolić się tym, że Trikolorka pozwala się portretować-i nic ponadto.
Trikolorka- dama z portretu |
Do wymienionych tu egzemplarzy należy oczywiście doliczyć jeszcze liczną galerię kotów prezentujących się w oknach mijanych przez nas domów. Staramy się za każdym razem je sportretować i dołączyć do naszej prywatnej galerii “Kotów- Szkotów”.
Tak czy inaczej- koty to nieodłączny element edynburskiego krajobrazu, dla nas o tyle ważny, że choć trochę koi tęsknotę za Puszką.
Miau!
Znajdź kota :) |