Kiedy idziemy wzdłuż Zatoki, to przed nami, za nami i wokół nas biegną, skaczą i bawią się Ciapki, Gapcie i Fafiki, a po ichniemu Millie, Billie albo Bobby. Towarzyszą spacerowiczom, biegaczom, rowerzystom, wózkom inwalidzkim, dzieciom, staruszkom i innym psom.
Czasami na jednego pana lub pańcię przypadają dwie albo i trzy sztuki- różnej maści,płci i rasy, choć przeważają odmiany miejscowe, takie jak border collie czy corgie .Rekordowa ilość- to jak do tej pory siedem egzemplarzy na jedną panią wyprowadzaczkę(bo chyba nie właścicielkę).
Rzadko który psiak jest na smyczy, a kaganiec to już zupełny rarytas. Wszystkie tutejsze psy są przyjazne wobec ludzi i siebie nawzajem, a właścicielom obce jest pytanie, skierowane do innego właściciela: "To chłopczyk czy dziewczynka?"- zadane po to, żeby ewentualnie uniknąć konfliktu "jednopłciowców".
Jeśli jakiś piesek zanadto okazuje komuś obcemu sympatię, to oczywiście usłyszymy zaraz odwieczne "Sorry" okraszone przyjaznym uśmiechem. Nie zauważyłam,żeby jakakolwiek Millie czy Billie próbowała łapać za nogawki rowerzystów, nie słyszałam też warczenia w wydaniu szkockich czworonogów ani też ich właścicieli- co najwyżej radosne poszczekiwanie i popiskiwanie albo dowcipkowanie w wydaniu tych drugich.
Standardowym wyposażeniem właściciela jest specjalny kijek do rzucania piłki, w najgorszym razie sama piłka tenisowa.
Psy biegają luzem po plaży, skaczą do wody, chodzą po murku i ganiają się z innymi psami.
Kiedy tak idziemy wśród tych rozhasanych zwierzaków- zagadujemy co i rusz zarówno właścicieli jak i ich pupili - czujemy się bezpiecznie, jest miło i sprawia nam radość uczestniczenie w tej ludzko- psiej symbiozie.
Nie wiem do końca w czym tkwi zagadka takiego, a nie innego stanu rzeczy- czy psia kondycja jest odzwierciedleniem kondycji ludzkiej, czy chodzi może o zwykłe poczucie odpowiedzialności, a może poczucie wspólnoty, że "wszystkie psy nasze są"- tak czy inaczej jest to jeden z tych uroków Szkocji, który z chęcią przeszczepiłabym na nasz grunt.
PS.Oczywiście mam na tym tle kompleksy, bo nasza warszawska Mimcia ma maniery Burka wioskowego i nijak nie nadawałaby się na gromadne pieskie życie tu w Szkocji. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz