Od dłuższego czasu rezydenci Fb są odpytywani przez krewnych i znajomych na
okoliczność dziesięciu ulubionych pozycji literackich albo filmów. Pytanie o filmy i książki jest ważne- porządkuje hierarchie, to pytanie o światopogląd, postawy, wartości i wrażliwość. W moim przypadku nie
tyle chodzi o ulubione pozycje, co o najważniejsze tzn. takie, które zmieniły moje myślenie,
albo utwierdziły mnie w takim, a nie innym postrzeganiu świata. Pytanie o filmy
jest dla mnie łatwiejsze, bo ciągle jeszcze trafiam na obrazy, które
coś we mnie zmieniają. Z literaturą sprawa ma się inaczej. Dawno temu, dzięki Rodzicom i wspaniałej polonistce z liceum
przerobiłam większość dzieł, zaliczanych do tzw. humanistycznego kanonu
literackiego. Były fascynacje literaturą rosyjską, iberoamerykańską, czytanie pod
kołdrą „Przeminęło z wiatrem”, próby (nieudane) przebrnięcia przez „Ulissesa”
Jamesa Joyce’a, tęsknoty za bohaterami
Hemingwaya, Steinbecka, Greena i oczywiście pełna identyfikacja z pokoleniem
Kolumbów z Bratnego.
Dziś przy literaturze odpoczywam. Uwielbiam Allende i
Zafona- realizm magiczny to dla mnie klucz do pojmowania życia i świata,
powieści kryminalne z portretem miasta w tle- stąd zaczytuję się Krajewskim i
Twardochem i jeszcze może to wszystko, gdzie jest trochę egzotyki i wzruszeń-
jak choćby w „Chłopcu z latawcem” Hosseiniego.
Jeśli chodzi o filmy, to nie dalej jak wczoraj zerknęłam na
półkę z dvd u mojej nowej przyjaciółki Elke. Stoją na niej m.in. „Skazani na
Shawshank”, „Lot nad kukułczym gniazdem” i „Życie jest piękne”. Te trzy filmy spokojnie mogłyby się znaleźć
na mojej liście. A film„Życie jest piękne”
mogę umieścić na pierwszym miejscu.
Oto moja lista:
1.
„Życie jest piękne”- pierwsze miejsce choćby za
sam tytuł, za ideę, że w życiu ważne jest nie tyle to, co widzimy, ale w co
wierzymy i że tak naprawdę chodzi o to, żeby „trzymać fason” i
że jedyną ideą dla której warto poświęcić
choćby życie jest dobro tych, których kochamy.
2.
„Spaleni słońcem”- chyba za to samo, co powyżej
i za słowa, wypowiedziane przez Michałkowa: „U czełowieka wsiegda dwie puci…”
3.
„Fanny i Aleksander” Bergmana- za utwierdzenie
się w przekonaniu, że życie to magia.
4.
„Kabaret” Fossa za to, że w tym filmie jest wszystko-
łzy, śmiech, historia, muzyka i oczywiście…magia.
5.
„Dzień Świra” Koterskiego- za możliwość
oglądania siebie w lustrze.
6.
„Dom dusz” B. Augusta za pełen emocji portret
relacji międzyludzkich i za …magię.
7.
„W chmurach”- za utwierdzenie się w przekonaniu,
że bez względu na epokę ciągle te same rzeczy prowadzą nas do osamotnienia , a
my ciągle się w nie pakujemy.
8.
„Lot nad kukułczym gniazdem”- za utwierdzenie
się w przekonaniu, że droga do zbawienia prowadzi wyłącznie przez radość , a
brak radości to gwarancja odczłowieczenia.
9.
„Wesele” Smarzowskiego- za porażający obraz
polskości i utwierdzenie się w przekonaniu z jaką polskością się nie
identyfikuję.
10.
„To właśnie miłość”- za to, że ten film wprawia
mnie niezmiennie w dobry nastrój i za utwierdzenie się w przekonaniu, że „niemoralny
spokój” jest równie ważny ( albo i ważniejszy) jak „moralny niepokój”.
11.
No i oczywiście „Nietykalni”- za spojrzenie na
sprawy choroby, niepełnosprawności i słabości w sposób, z którym się w pełni identyfikuję i kolejny raz za utwierdzenie się
w przekonaniu, że przyjemność to pierwszy stopień do…wszelkiego dobra na ziemi.
12. I jeszcze „Buena Vista Social Club” Wendersa- za
wzruszenia ,za utwierdzenie się w przekonaniu, że tylko to, co autentyczne ma
szansę przetrwa ć i że w życiu wszystko może się zdarzyć (bez względu na wiek).
Wyszło mi dwanaście a nie dziesięć, a pewnie
gdybym zaczęła dalej drążyć moja lista rozrosła by się jeszcze bardziej.
Wybrałam te filmy, do których ciągle wracam i będę wracać , a jeśli ktoś czegoś
nie oglądał- to bardzo polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz