wtorek, 28 października 2014

Moje kino


Od dłuższego czasu rezydenci Fb  są odpytywani przez krewnych i znajomych na okoliczność dziesięciu ulubionych pozycji literackich albo filmów. Pytanie o filmy i książki jest ważne- porządkuje hierarchie, to pytanie o światopogląd, postawy, wartości i wrażliwość. W moim przypadku nie tyle chodzi o ulubione pozycje, co o najważniejsze tzn. takie, które zmieniły moje myślenie, albo utwierdziły mnie w takim, a nie innym postrzeganiu świata. Pytanie o filmy jest  dla mnie łatwiejsze, bo ciągle jeszcze trafiam na obrazy, które coś we mnie zmieniają. Z literaturą sprawa ma się inaczej. Dawno temu, dzięki  Rodzicom i wspaniałej polonistce z liceum przerobiłam większość dzieł, zaliczanych do tzw. humanistycznego kanonu literackiego. Były fascynacje literaturą rosyjską, iberoamerykańską, czytanie pod kołdrą „Przeminęło z wiatrem”, próby (nieudane) przebrnięcia przez „Ulissesa” Jamesa Joyce’a,  tęsknoty za bohaterami Hemingwaya, Steinbecka, Greena i oczywiście pełna identyfikacja z pokoleniem Kolumbów  z Bratnego.

Dziś przy literaturze odpoczywam. Uwielbiam Allende i Zafona- realizm magiczny to dla mnie klucz do pojmowania życia i świata, powieści kryminalne z portretem miasta w tle- stąd zaczytuję się Krajewskim i Twardochem i jeszcze może to wszystko, gdzie jest trochę egzotyki i wzruszeń- jak choćby w „Chłopcu z latawcem” Hosseiniego.

Jeśli chodzi o filmy, to nie dalej jak wczoraj zerknęłam na półkę z dvd u mojej nowej przyjaciółki Elke. Stoją na niej m.in. „Skazani na Shawshank”, „Lot nad kukułczym gniazdem” i „Życie jest piękne”.  Te trzy filmy spokojnie mogłyby się znaleźć na mojej liście. A  film„Życie jest piękne”  mogę  umieścić na pierwszym miejscu.  

Oto moja lista:
1.       „Życie jest piękne”- pierwsze miejsce choćby za sam tytuł, za ideę, że w życiu ważne jest nie tyle to, co widzimy, ale w co wierzymy i że tak naprawdę chodzi o to, żeby „trzymać fason” i
że jedyną ideą dla której warto poświęcić choćby życie jest dobro tych, których kochamy.
2.       „Spaleni słońcem”- chyba za to samo, co powyżej i za słowa, wypowiedziane przez Michałkowa: „U czełowieka wsiegda dwie puci…”
3.       „Fanny i Aleksander” Bergmana- za utwierdzenie się w przekonaniu, że życie to magia.
4.       „Kabaret” Fossa za to, że w tym filmie jest wszystko- łzy, śmiech, historia, muzyka i oczywiście…magia.
5.       „Dzień Świra” Koterskiego- za możliwość oglądania siebie w lustrze.
6.       „Dom dusz” B. Augusta za pełen emocji portret relacji międzyludzkich  i za …magię.
7.       „W chmurach”- za utwierdzenie się w przekonaniu, że bez względu na epokę ciągle te same rzeczy prowadzą nas do osamotnienia , a my ciągle się w nie pakujemy.
8.       „Lot nad kukułczym gniazdem”- za utwierdzenie się w przekonaniu, że droga do zbawienia prowadzi wyłącznie przez radość , a brak radości to gwarancja odczłowieczenia.
9.       „Wesele” Smarzowskiego- za porażający obraz polskości i utwierdzenie się w przekonaniu z jaką polskością się nie identyfikuję.
10.   „To właśnie miłość”- za to, że ten film wprawia mnie niezmiennie w dobry nastrój i za utwierdzenie się w przekonaniu, że „niemoralny spokój” jest równie ważny ( albo i ważniejszy) jak „moralny niepokój”.

11.   No i oczywiście „Nietykalni”- za spojrzenie na sprawy choroby, niepełnosprawności i słabości w sposób, z którym się w pełni  identyfikuję i kolejny raz za utwierdzenie się w przekonaniu, że przyjemność to pierwszy stopień do…wszelkiego dobra na ziemi.
12. I jeszcze   „Buena Vista Social Club” Wendersa- za wzruszenia ,za utwierdzenie się w przekonaniu, że tylko to, co autentyczne ma szansę przetrwa ć i że w życiu wszystko może się zdarzyć (bez względu na wiek).




Wyszło mi dwanaście a nie dziesięć, a pewnie gdybym zaczęła dalej drążyć moja lista rozrosła by się jeszcze bardziej. Wybrałam te filmy, do których ciągle wracam i będę wracać , a jeśli ktoś czegoś nie oglądał- to bardzo polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz