piątek, 28 listopada 2014

Szkocja od kuchni 4 czyli bigos, nie-bigos.



Męska część czyli 1/3 naszej rodziny zażyczyła sobie kapuśniak. Jak tu- z dala od środkowoeuropejskich budek warzywnych z beką- wyczarować kiszona kapustę? Jak zwykle niezawodny okazał się Lidl, gdzie za rozsądną cenę dostałam słój „Sauerkraut” marki Krakus. Uzupełniłam małą torebką „kwaszonki” z polskiej półki w Morrissonie, i byłam gotowa do kolejnego kulinarnego eksperymentu. W domu okazało się, że nie mam włoszczyzny i wkładki mięsnej- oprócz oczywiście standardowego bekonu, no i zamiar musiał ulec transformacji.
Skończyło się na bigosie w baaaaaaaaaaaaardzo nietradycyjnym wydaniu, którego bazą była głównie moja fantazja oraz to, co akurat znalazło się w lodówce. Wyszła pycha.
Ale po kolei: wyjęłam kapustę, bardzo dobrze odcisnęłam z soku, przelałam kilkakrotnie zimną wodą, znowu odcisnęłam i zaczęłam podsmażać na patelni z niewielką ilością oleju. Na drugiej patelni podsmażyłam pokrojoną cebulę i paprykę, wrzuciłam do kapusty i wzięłam się za podsmażanie bekonu, wymieszałam z kapustą, papryką i cebulą, dodałam trochę bulionu i zaczęłam podduszać, mieszając mniej więcej co 10 minut. Jak wiadomo, bigos potrzebuje czasu, tak więc cała operacja trwała ok. 2 godz., a ja w przerwach umilałam ją sobie lekturą kolejnego kryminału Iana Rankina z Edynburgiem w tle.
Miałam jakiś niedosyt, jeśli chodzi o dodatki- a to za mało cebuli, a to bez grzybów ,a to bez kminku, a to bez śliwek suszonych…. Natomiast miałam suszone pomidory w oliwie,więc  pokroiłam je i dodałam. Okazało się jednak, że „bigos” jakiś zbyt kwaśny. W lodówce znalazłam słodki sos sojowy, który okazał się strzałem w dziesiątkę.  Całość posypałam jeszcze oregano, wymieszałam i otrzymałam od rodziny  platynową patelnię- maksimum uznania, demonstrowanego mlaskaniem, oblizywaniem, dokładaniem, przewracaniem oczami i wyskrobywaniem  z patelni.

Po prostu niezły bigos…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz